Cezary Tarnowski
Wiersze moim wnętrzem
Powoli coś tracę, zbliża się smutek,
odchodzi jak przyszedł, po cichu tak nagle.
Dochodzę do wniosku samotność mnie czeka,
kłopoty sam dusić....
dusić się życiem.
Kim jestem, człowiekiem wklejonym w to życie, chodzący codziennie tymi samymi ulicami, miasta szarego i smutnego. Wokół mnie ludzie zabiegani w swoich myślach, uśmiechem skrywanym głęboko rozmyślają o bliskich, swoim życiu. Żyją nie żyjąc, nie zagłębiają się w sens swojego istnienia. Po prostu nie mają czasu, chcąc być u żyć teraz gubiąc przyjemność poznawania swej duszy, pożądań. Pożądań których się wstydzą bojąc się otoczenia które piętnuje nasze potrzeby cielesne i duchowe. To wszystko co siedzi we mnie jest duszone, zabijane. Gubię się w natłoku szalonej pogoni za szczęściem i nadzieją na lepsze jutro. A czy ono będzie lepsze zależy od tego jak zaciekle będę dążyć do celów które sam sobie wyznaczę. Walczę ze wszystkimi którzy stoją na mojej drodze. Używam różnych forteli jakie zaopatrzyła we mnie natura. Wdzięku, uśmiechu szczerego lecz czasami fałszywego, przyjaźni szczerej lecz gdzieś w głębi i tak jestem samotny na wyspie otoczonej rekinami ludzkiej zawiści. Wielu pisało o samotności w różny sposób, od spektaklu tragedii poprzez tworzenie z tego stanu komedii. Jestem i nie ma co ukrywać samotny i wiem o tym ponieważ nawet mając u boku kochaną osobę ma dusza i tak jest otoczona kokonem codziennej niepewności bycia i życia. Biegnę, żyję i odejdę tak samo szybko pozostawiając po sobie tylko wspomnienie które szybko minie. Jestem chwilą, pyłem na wietrze czasu który mnie otacza. Moje odbicie w lustrze czy w witrynach sklepowych są chwilą, którą widzę, obserwuję, czasami podziwiam a także krytykuję. Odejdę, zniknę, zostanę pyłem zmieszanym z ziemią po której dalej będzie toczyło się życie. Czy mam być smutny, nie raczej nie ponieważ śmierć mnie nie przeraża, wręcz fascynuje, powoduje w mej duszy tęsknotę do stanu nie bycia, ciemności i braku odczuwania tego wszystkiego co czuję teraz. Tam będę miał czas na bycia sobą, w ciszy i bólu życia. Ma dusza będzie tańczyć do melodii śmierci i zapomnienia. Piękna a zarazem straszna istota będzie blisko szepcząc mi wieczne opowieści o wszystkim i o niczym. To jest marzenie lecz czy tak będzie przyniesie mi to czas gdy zamknę oczy w śnie nieskończoności. Może w tej ostatniej drodze do miejsca snu mego odprowadzi mnie przyjaźń bliska i szczera i zapłacze zraszając grób domu mojego łzami tęsknoty po mojej marnej duszy. Tak pamięć będzie krótka i smutna lecz szybko zgubi się w natłoku dnia codziennego. Był, odszedł i go nie ma dla świata, bliskich i istnienia.