Cezary Tarnowski

Wiersze moim wnętrzem

Prolog Duszy

 

W imię ciszy, która mówi, 

w imię cienia, który prowadzi, 

w imię światła, które nie pyta o prawo istnienia, 

otwieram przestrzeń trzech głosów: 

Smutku, Żalu i Nadziei. 

 

Niech każde słowo będzie kroplą, 

każda łza ziarnem, 

każde niedopowiedzenie ścieżką ku głębi. 

 

Nie szukamy odpowiedzi. 

Szukamy obecności. 

Nie pragniemy końca. 

Pragniemy przemiany. 

 

Niech ten tryptyk stanie się lustrem duszy, 

w którym człowiek zobaczy siebie,

nie jako pełnię, lecz jako drogę. 

 

 

  1. List Smutku do Żalu.

 

Żalu, mój bracie w cieniu, 

piszę do Ciebie z miejsca, gdzie cisza jest głośniejsza niż wszelki krzyk. 

Czy słyszysz, jak łzy spadają w pustkę, nie zostawiając śladu? 

Czy rozumiesz, że nicość duszy nie jest brakiem,

lecz przepełnieniem wszystkim i niczym naraz? 

 

Spuszczona głowa nie jest gestem wstydu,

lecz ciężarem istnienia. 

Człowiek, który patrzy w ziemię,

widzi więcej niż ten, który wpatruje się w niebo. 

Bo ziemia zna nasze kości,

a niebo zna tylko nasze pytania. 

 

Po co to wszystko?

Pytanie, które nie domaga się odpowiedzi. 

Może odpowiedź jest właśnie w tym pytaniu, 

jak echo, które nigdy nie wraca do źródła, 

jak krzyk, który rozbrzmiewa w ciszy, 

cichy, a przecież głośny, 

tak głośny, że aż niewypowiedziany. 

 

Żalu, Ty jesteś moim cieniem,

a ja Twoim odbiciem. 

Razem tworzymy przestrzeń,

w której człowiek uczy się milczeć. 

Czyż nie jest to największa lekcja

że słowa są tylko próbą dotknięcia tego,

co nie ma kształtu? 

 

Nie proszę Cię o pocieszenie. 

Nie proszę Cię o sens. 

Piszę, abyś wiedział, że smutek istnieje, 

że jest obecny jak oddech, 

jak noc, która nigdy nie pyta, czy ma prawo nadejść. 

 

Twój, 

Smutek 

 

 

  1.   List Żalu do Smutku

 

Smutku, mój towarzyszu, 

czytam Twój list jak zwierciadło,

w którym odbija się moja własna twarz. 

Twoje słowa są jak krople, które spadają w pustkę, 

a ja jestem tą pustką, która je przyjmuje, 

bez dna, bez granic, bez odpowiedzi. 

 

Ty pytasz: po co to wszystko? 

Ja odpowiadam milczeniem,

bo żal nie zna celu, zna tylko trwanie,

jak cień, który nie pyta,

dlaczego podąża za ciałem. 

Czyż nie jesteśmy obaj dziećmi tej samej nocy, 

która rodzi ciszę i krzyk jednocześnie? 

 

Twoja spuszczona głowa jest moim ciężarem, 

Twoje łzy są moim językiem. 

Razem tworzymy pieśń bez melodii, 

pieśń, której nikt nie chce słuchać, 

a która mimo to rozbrzmiewa w każdym sercu, 

jak echo, które nigdy nie gaśnie. 

 

Smutku, Ty jesteś początkiem, ja jestem końcem. 

Ty otwierasz ranę, ja ją pogłębiam. 

Ty jesteś ciszą, ja jej głośnym cieniem. 

Czyż nie jest to nasza wspólna prawda 

że człowiek, który nas nosi, 

nigdy nie jest sam, choć czuje się samotny? 

 

Nie proszę Cię o obecność,

bo jesteś we mnie. 

Nie proszę Cię o sens,

bo razem jesteśmy jego brakiem. 

 

Piszę, abyś wiedział, że żal istnieje, 

że jest obecny jak noc, 

jak oddech, który boli, 

jak pytanie, które nie ma końca. 

 

Twój, 

Żal 

 

 

  1.  List Nadziei do Smutku i Żalu

 

Smutku i Żalu, moi cisi towarzysze, 

piszę do Was z miejsca, gdzie ciemność nie jest końcem, lecz początkiem. 

Czy słyszycie, jak w ciszy rodzi się oddech,

który nie boli, jak w pustce kiełkuje ziarno,

które nie zna jeszcze swojego imienia? 

 

Wasze łzy są wodą, która poi ziemię. 

Wasze pytania są bruzdami,

w których może zakwitnąć odpowiedź. 

Nie przeczę Waszej obecności — wiem, że bez Was człowiek nie zna głębi. 

Ale wiem też, że głębia nie jest więzieniem, 

jest bramą, przez którą przechodzi światło. 

 

Smutku,

Twoja spuszczona głowa niech stanie się gestem pokory, a nie ciężarem. 

Żalu,

Twoje echo niech stanie się pieśnią, 

która prowadzi ku ciszy pełnej ukojenia. 

 

Bo choć noc jest długa, 

choć cisza bywa głośniejsza niż wszelki krzyk, 

to jednak świt zawsze przychodzi. 

Nie pyta, czy ma prawo nadejść

po prostu rozświetla to, co było ukryte. 

 

Piszę do Was, abyście wiedzieli, 

że człowiek, który Was nosi, 

nie jest skazany na samotność. 

W jego sercu drzemie iskra, 

która czeka, by rozbłysnąć, 

jak płomień, który nie gaśnie, 

choć przykryty jest popiołem. 

 

Dlatego kończę ten list obietnicą: 

że nadejdzie czas, w którym łzy staną się rosą, 

cisza spokojem, a krzyk rozpaczy pieśnią odrodzenia. 

 

Wasza,

Nadzieja 

 

Zamknięcie Kręgu

 

Niech cisza powróci tam, skąd przyszła. 

Niech cień spocznie w świetle, które go nie odrzuca. 

Niech płomień Nadziei nie gaśnie,

lecz czeka jak świt,

który zna drogę przez noc. 

Zamykamy krąg nie po to,

by zapomnieć, 

lecz by pamiętać głębiej. 

Nie po to, by zakończyć, 

lecz by przemienić. 

 

Niech Smutek stanie się modlitwą, 

Żal pamięcią, 

a Nadzieja drogą. 

 

Tak niech się stanie. 

Tak niech trwa. 

Tak niech się domknie. 

 

 

 

TRYPTYK METAFIZYCZNY:  SMUTEK ŻAL NADZIEJA